heeej! Nie pamiętam kiedy ostatnio mi się przytrafiło takie coś, przysięgam z ręką na sercu, że tak nieogarnięta przed Sylwestrem to jeszcze nie byłam. Impreza roku w sobotę. Dziś piątek a ja dalej nie wiem w czym mam iść. Tym razem sprawa jest o wiele poważniejsza od zwykłego "nie mam się w co ubrać".
Wszystkie szalejecie na wyprzedażach, a mnie o dziwo, jak maaało kiedy nic się nie podoba. Nie mówiąc już o tym, że miałabym wybrać z tłumu kraśnych sukienek tę jedyną, która towarzyszyłaby mi na imprezie sylwestrowej. Mówiąc kolokwialnie nic dupy nie urywa. a chciałabym, żeby urwało. tak o, jak grom z jasnego nieba, ta jedyna znalazła się w moich rękach.
Dość jednak tej bablaniny. Skupmy się, czasu mało. Skoro postanowiłam, że ze sklepowych półek raczej nic mnie nie zadziwi i nie zaciągnie do kasy, to sobotni outfit będę musiała wykombinować z tego co jest w mojej (ew. siostry, mamy, przyjaciółki, ciotki, potki i szarlotki) szafie.
Tak więc dziś zdjęcia z sukienką nr 1 (strój całkiem bez dodatków póki co,tak tylko prowizorycznie). Niby wszystko ok, fajnie, cekiny- pierwszy krzyk mody tego karnawału... alee jednak coś mi nie do końca pasuje w tej sukience, jakoś się sobie nie podobam... hmn. a Wy, co myślicie? HELP HELP HELP.
dress- orsay
heels- nn
Generalnie wiem, że słabo wyglądam na tych zdjęciach, także nie zważać uwagi na fejs ;D
Plus stylizacja przyjaciółki do zdjęć, nie na Sylwestra, chociaż, pewnie zrobiłaby furorę ;DD
no, to jako, że post pisany jest o godz. 00:32 życzę Wam, a właściwie sobie dobrej nocy! ;))))